Cześć!
Pytanie bardziej o #prawo. Na początku września miałam robioną punkcję lędźwiową w celu pobrania płynu mózgowo-rdzeniowego. Bez znieczulenia. Szczegóły w spoilerze /
pokaż spoiler Nakłucie lędźwiowe, czyli punkcja lędźwiowa (ang. lumbar puncture), to inwazyjny zabieg, który polega na wprowadzeniu igły punkcyjnej do przestrzeni podpajęczynówkowej kręgosłupa, między kręgami w jego odcinku lędźwiowym, w celu pobrania płynu mózgowo-rdzeniowego do badania.
Nie będę wspominać o tym, że podczas samego wprowadzania igły piszczałam i miałam jakieś drgawki. Nie będę pisać jak potem ładowali mnie w pampersy – mimo że Pani o 65 lat starsza po udarze, tego samego dnia wstała i jak gdyby nigdy nic funkcjonowała.
Mijają trzy miesiące od tej punkcji i nie mogę rano wstać z łóżka. Każdego dnia, kręgosłup boli mnie bardziej niż wczoraj.
Nigdy nie miałam takich problemów, tym bardziej z odcinkiem lędźwiowym. A od tego zabiegu – lumbago mam takie jak połamany Mietek z kopalni po przerzuceniu kolejnych 259 ton.
Czy Waszym zdaniem, warto iść do Rzecznika Praw Pacjenta, że 22 letniej dziewczynie utrudnili codzienne życie? Czy to jest jakieś naruszenie, że jeśli wciąż zgłaszałam bóle przez kolejne tygodnie to dostawałam tylko paracetamol?
Z NFZem wiem że ciężko, ale serio mireczki. Czuję się jak inwalidka. (ꖘ‸ꖘ)
#szpital #nfz
Powered by WPeMatico